Rozważania o stylistyce we wnętrzach
Wyobraźmy sobie drewniany domek ze spadzistym dachem, wokół niego pola, na horyzoncie las, przy domku ogródek, drzewka owocowe, pochylony płotek i stodoła. Obraz typowy dla polskiej wsi. Wchodzimy do chatki i rozglądamy się w poszukiwaniu ciepłego pieca, starego kredensu, drewnianych krzeseł czy dębowego stołu. Jednak ku naszemu zdziwieniu, okazuje się, że właściciel marzący o życiu w mieście postanowił z chałupy zrobić w jego odczuciu nowoczesne mieszkanie. Zamiast drewnianych mebli ustawił kanciaste regały i tapicerowane krzesła, a telewizor postawił na połyskującej komodzie z brzydkiej płyty wiórowej. Oczekiwany kredens został zastąpiony kompletem regałów na całą ścianę ledwo mieszczącym się pod niskim sufitem. Zamiast koronkowych serwet położono plastikowy błyszczący obrus, na którym sterczy wazon ze sztucznymi kwiatami. Oszczędźmy sobie dalszego opisu tego przybytku. Jesteśmy zawiedzeni i rozczarowani ponieważ w tym miejscu nie znaleźliśmy kontynuacji swojskiego klimatu tylko kiczowatą namiastkę miejskiego stylu. To zgrzyt, który jest obelgą dla harmonii z otoczeniem.
Przenieśmy się teraz dla odmiany na osiedle z wielkiej płyty: mnóstwo kanciastych budynków o oszczędnej stylistyce otynkowanych lub nie, ale jednakowo szpetnych. Wszyscy znamy ten widok bardzo dobrze: nuda, brzydota, monotonia. Odwiedzamy jedno z mieszkań, powiedzmy na siódmym piętrze. Około sześćdziesięciu metrów powierzchni, na której mieszkają cztery osoby. Wchodzimy zaproszeni przez miłych gospodarzy. W niezbyt wysokich pomieszaniach zauważamy masywne dębowe kredensy, rzeźbione serwantki, etażerki oraz komody. Na środku na wzorzystym bordowo-czarno-zielonym dywanie rodem z perskiego pałacu ustawiono okrągły stół na solidnych nogach. Odnosi się wrażenie, że pod jego ciężarem podłoga za chwilę załamie się i ogromny mebel spadnie aż na parter wielopiętrowego budynku rujnując wszystko po drodze. Ściany pokoi oblepione wzorzystymi tapetami sprawiają, że czujemy duszność w klatce piersiowej. Zastanawiamy się, czy po przekroczeniu progu tego mieszkania teleportowaliśmy się z siódmego piętra do mieszczańskiej kamienicy, w której Pani Dulska projektowała wnętrze, czy nadal jesteśmy w szufladzie z wielkiej płyty. Jednak widok za oknem oraz obskurna balustrada balkonu przywołują nas do porządku, to znaczy do mieszkania w bloku. Nadal tkwimy w pomieszczeniu pełnym za dużych sprzętów zupełnie do niego nie pasujących. Ktoś pomylił styl i zamiast lekkich małych mebelków dostosowanych do blokowych standardów postawił drewniane potwory, które jakby wyrwane ze świata sprzed stuleci stały się monstrualnymi dowodami braku harmonii z otoczeniem.
Kolejny przypadek kiedy znaleźliśmy się w podmiejskim murowanym domu o prostej bryle, stojącym pośród ogródka i kwiatowych rabat. Nasz budynek nie przypomina wiejskiej chałupy ale też nie jest rezydencją. Dom jakich wiele wokół dużych miast. Położenie blisko metropolii nie musi oznaczać jednak, że styl wnętrza ma nawiązywać do jej charakteru. Znajdujemy się w małej miejscowości i to jej nieco wioskowy charakter powinniśmy wprowadzać ‘na pokoje’. Jeśli wokół mamy zagony truskawek i sałaty to w środku nie może być miejsca na kryształowe żyrandole, połyskujące złotem stoliki czy metalowo-szklane barki na kółkach. Marmurowa podłoga czy atłasowe tkaniny w oknach wydają się być makabryczną sprzecznością z małomiasteczkowym pejzażem okraszonym grządkami marchewki. Niesforna gospodyni o burżuazyjnych tęsknotach na siłę starała się wtłoczyć wykwintną stylistykę do prowincjonalnego zakątka. Zamiast przytulnego rustykalnego charakteru pełnego drewna i wikliny, miękkich poduch i zasłon z naturalnych tkanin napotkaliśmy chłodną i pokraczną pałacową fikcję.
Uważam, że ten przypadek jest najbardziej grzeszny. Wynika bowiem z pychy i przesady a dyskryminuje prostotę i naturalność. Mieszkańcy takich domów nierzadko posiadając wystarczające środki by stworzyć każdy rodzaj wystroju wnętrza wybierają sztuczny obraz ni to miejski ni to wiejski. Materiały takie jak len, wełna, bawełna w ciepłych barwach nie wiedzieć czemu zastępowane są syntetykami, a wzornictwo zamiast nawiązywać do lokalnych trendów ogranicza się do sztampowych bezdusznych mebli robionych na zamówienie pod linijkę. Szkoda, że nasze wnętrza zaczynają różnić się od siebie już tylko kolorem okleiny na kuchennych pudłach zbudowanych z płyty wiórowej, a w salonach kolorem narożnych ‘wypoczynków’.
Oczywiście co innego jeśli dom w podmiejskiej dzielnicy posiada charakter willowy. Jego bryła jest szlachetna i świetnie zaprojektowana. Widać rękę architekta nierzadko przedwojennego, któremu nie obce były zasady harmonii, proporcji czy architektonicznych nurtów. Otoczenie parku lub wykwintnego ogrodu z formowanymi ręcznie krzewami, eleganckie klomby i stuletnie drzewa dają prawo do budowania wnętrza z wysokiej półki. Niech wtedy zagoszczą w nim najelegantsze drewniane meble z epoki, antyki i dzieła sztuki, niech na podłodze znajdzie się wzorzysty wełniany dywan w dobrym guście położony na parkiecie z wysokogatunkowego drewna. Wydaje mi się, że takie podejście połączy otoczenie domu z jego wystrojem tworząc zgodną kompozycję.
Te nieco przerysowane przykłady mają unaocznić jak bardzo zapominamy o tym gdzie mieszkamy; czy jest to wieś czy miasto, czy pałac czy wiejska chałupa, nowoczesna willa czy zwykły dom jednorodzinny, ‘wielka płyta’ czy kamienica. Każdy z tych domów może stać się urokliwy i przyjazny, a przede wszystkim ‘odpowiedni’ do otoczenia, w którym został zbudowany. Uważam, że jeśli uda nam się zachować chociaż tę jedną prostą zasadę w projektowaniu wnętrz swoich domów to będziemy mieli radość z odczuwania piękna i nikt nie stanie jak wryty przekraczając próg naszego małego (lub dużego) świata.
Mam wrażenie, że poczucie piękna wciąż kuleje w naszym kraju. Gdyby tak domy mijane po drodze przestały straszyć dziwnymi pomysłami na elewację czy kształt dachu, gdyby ich bryły nie odpychały brakiem proporcji i harmonii, gdybyśmy jak to się mówi poszli ‘za’ zamiast w poprzek to i miasta i wsie byłyby piękne jak te we Francji, Szwajcarii czy Austrii.
Ktoś powie, że o gustach się nie dyskutuje. Jednak moim zdaniem jeśli uda się choć trochę tego co na zewnątrz wpuścić do środka to niezależnie od artystycznych talentów gospodarzy uda się stworzyć harmonię. Zamiast powielać standardowe rozwiązania proponuję zapoznać się z tak zwanym krajobrazem kulturowym aby jego klimat wprowadzić pod nasz dach. Niech kolorystyka, materiały, faktury współgrają ze sobą oraz z zasobami okolicy, tak jak budynki z czerwonej cegły wznoszone były w okolicach cegielni, czy te na podmurówce korzystały z polnych otoczaków.
Może pamiętając o tym, że mieszkamy niedaleko lasu i drewno jest łatwo dostępne warto zbudować dom z drewna lub użyć tego materiału jako elementu wyposażenia nawiązując do regionalnych tradycji dzięki czemu budynek wtopi się w krajobraz.
Jednym z najlepszych moim zdaniem przykładów na równowagę wnętrza z otoczeniem jest dom stworzony na potrzeby filmu Romana Polańskiego ‘Autor widmo’. Bohater, premier Wielkiej Brytanii, mieszkał w idealnej według mnie stylistycznie i architektonicznie rezydencji. Skały i morze, chłód brytyjskich łąk doskonale współgrały z ciemnymi kanciastymi materiałami, szkłem i stalą we wnętrzu.
Jeśli bez kompleksów zaakceptujemy naszą wyjątkowość to nie będziemy musieli niczego naśladować ani tym bardziej udawać.
Może dzięki temu zamiast seledynowych czy różowych domków o przypadkowej bryle spotykanych przy polskich drogach uda się wyczarować architekturę spójną i zgodną z naszym klimatem, tradycją czy charakterem rejonu. Nie znaczy to, że wszelkie zapożyczenia są niedozwolone. Owszem niech uniwersalny i lekki styl skandynawski zastąpi na przykład mieszczańskie kredensy w wielkiej płycie a styl prowansalski niech pomiesza się z naszym lokalnym w drewnianej lub murowanej chałupce.
Ze względu na warunki ekonomiczne nie wszyscy mogli pozwolić sobie na stworzenie domu tam gdzie dusza zapragnie. Jednak zamieszanie estetyczne tworzy się kiedy marzący o życiu w mieście ludzie wsi przenoszą do swoich wnętrz pseudo miejski styl, mieszczuchy tęskniący za sielskością upinają falbaniaste firanki w swoich blokowych mieszkaniach, post PRL-owscy biznesmeni zobrazowani w ‘Kilerze’ Machulskiego postacią Siary, pragną błyszczących pałaców i zamków, oraz zwykli ludzie chcący się wyróżnić poszukiwaniem własnego stylu błądzą i grzęzną w kakofonii barw i form wymyślonych przez siebie. Wszyscy, którzy pragniemy wyrazić swoją osobowość poprzez wystrój wnętrza moglibyśmy uniknąć sprzeczności i pójść ‘za ‘ zamiast ‘’w poprzek’